JUSTYNA: Z czym kojarzą mi się święta? Od kilku lat: z wyimaginowanym śniegiem - byłoby tak przyjemnie siedziedzieć przy wigilijnym stole gdy za oknem biało, ale ten wredny śnieg prędzej spanie na Wielkanoc (jak w tym roku), niźli na Boże Narodzenie. Oczywiście też z rodzinnymi spotkaniami przy stole, świątecznym mini party z dziewczynami (odnalazłam ostatnio ciekawe nagranie sprzed kilku lat - dzikie pląsy w rytm Boney M.) a także z nadzieją pokładaną w programie TV, że w tym roku nie tylko "Kevin" we wszystkich postaciach, "To właśnie miłość", "Notting Hill", te same filmy o bałwanie i o elfie, no i prześladujący mnie "Znachor", którego TVP wałkuje przy każdnej możliwej okazji. (Chętnie za to obejrzę "Pannę z mokrą głową". Niby za stara już na to jestem, ale jakiś mam sentyment do tego filmu i zawsze mi smutno, kiedy drzewo przewraca się na Marka Kondrata.)
Patrycja czytając to, pewnie zastanawia się, kiedy w końcu dojdę do sedna, bo zna mnie dobrze i wie, że święta w moim domu to też w dużej mierze PIERNICZKI i CYTRYNÓWKA!
Tak, zdecydowanie to co zwiastuje u mnie święta to dni spędzone przy wypieku i zdobieniu pierników, które trafią potem na choinkę (po czym zostaną potajemnie schrupane przez łakome dzieci, nie przejmujące się w przeciwieństwie do dorosłych zalegającym już na nich kurzem). Dużą rolę odgrywa również cytrynówka, którą przygotowuję już miesiąc przed świętami aby zdążyła się "przegryźć" i z powodzeniem towarzyszyła nam na corocznym party ;)
Przepisów na pierniczki jest mnóstwo. Moje pierwsze piekłam w przekonaniu, że muszą być najwspanialsze - używałam więc masła, miodu, dobrej mąki. Z czasem jednak oprzytomniałam (w końcu mają zdobnicze przeznaczenie) i zaczęłam używać mniej wyrafinowanych składników. I tak oto piekę je albo z przepisu na margarynie, a czasem nawet z gotowego proszku dr Oetkera. Największy problem mam z cukrowymi pisakami. Lata temu zakupiłam wspaniałe pisaki firmy Schwartau - niestety był to pierwszy i ostatni raz, nigdzie później ich już nie znalazłam. Miały intensywne kolory i świetnie się nimi malowało. Te wszechobecne Oetkera nie są idealne, ale przynajmniej zaczyna się poszerzać wybór kolorów. Mamy już do wybory trzy opakowania: podstawowe (biały, czerwony, żółty, zielony), czekoladowe (bardzo przydatne dwa odcienie brązu + biały) i żelowe (z brokatem). Przydatne są również: lukier, czekolada, różnego rodzaju kolorowe posypki, wyobraźnia i trochę cierpliwości ;) Warto wciągnąć kogoś do współpracy i miło spędzić czas w ten sposób - ja zajmuję się tym z mamą, która zawsze wzbrania się rękami i nogami, a później z uporem większym od mojego maluje kolorowe szlaczki na choinkach, albo oblewa grzyby czekoladą i lukrem, tak by wyglądały jak prawdziwki.
W tym roku wyjątkowo nie będę mieć czasu na te piernikowe szaleństwa, ale może przynajmniej zachęcę kogoś tym postem do stworzenia własnej, piernikowej kolekcji na choinkę? Mam też coś w zanadrzu, dla tych, którzy chcieliby uniknąć pieczenia i zająć się tylko ozdabianiem - w tym roku w sklepach można zakupić paczkę ciasteczek - ludzików z dołączonymi do nich pisakami.
Ja też kupiłam, ale jakoś nie miałam weny do ozdabiania... :P
... za to namówiłam pewnego mężczyznę do stworzenia swojego piernika, sukces!