poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Tokarnia

JUSTYNA: Tylko winny się tłumaczy, puśćmy zatem w niepamięć naszą przedłużającą się ostatnimi czasy nieobecność na blogu ;) Nie mamy na swoje usprawiedliwienie nic, możemy zasłaniać się wymówkami, że to niby brak czasu, ale bliżej prawdy będzie stwierdzenie, że zwyczajnie brakowało nam natchnienia. Wszyscy wszak wiedzą, że końcówka roku akademickiego dla jednych, a zbliżający się sezon urlopowy dla drugich to czas pełen napięć i wyścigu z czasem, trudno więc liczyć na twórcze natchnienie, kiedy jedyne o czym człowiek marzy to delektować się latem na jakiejś zagranicznej plaży, tudzież skoczyć chociaż na dwa dni do cioci z Ciechocinka, w duchu obiecując sobie solidny urlop w przyszłym roku. 

Wakacje powoli chylą się ku końcowi, a ja nie miałam przyjemności smażyć się w promieniach bułgarskiego słońca - swój skondensowany do dwóch dni urlop spędziłam w Międzybrodziu Żywieckim. Na tym jednak nie koniec - staram się jeszcze złapać z lata to i owo i wracając do Krakowa ze swoich rodzinnych stron zahaczyłam o skansen w Tokarni, który odwiedzałam często jako dziecko. 

Muszę przyznać, że wiele od tego czasu się zmieniło. Muzeum rozrosło się, przybyło nowych obiektów, zmienił się również odrobinę charakter zwiedzania - kiedyś w każdej z chatek siedziała sędziwa babina, która pilnowała porządku, można było chodzić po domu i zajrzeć w każdy kąt. Teraz w drzwiach większości izb zamontowana jest drewniana krata przez którą podziwia się wnętrze - niby rozumiem sens przedsięwzięcia, jednak przyjemniej było móc podejść bliżej. Często też te miłe "administratorki" chatek urządzały sobie ze zwiedzającymi pogawędki z których można się było wiele dowiedzieć.

Z wiadomości praktycznych: bilet normalny kosztuje 12, a ulgowy 6 złotych. Przed skansenem jest duży, bezpłatny parking. Na terenie muzeum działa Karczma, podczas mojego pobytu były też straganiki z serami, miodami, grillem, chlebem ze smalcem, niestety w tle grała również muzyka w stylu wiejskich przyśpiewek :P

Oczywiście sporządziłam bogatą dokumentację fotograficzną ;)



























PATRYCJA: Można by rzec... nie liczę godzin i lat. W odniesieniu do ostatnich niewydarzeń. Ale nie oglądamy się za siebie i do przodu. Przy czym zdjęcia kur w moim mniemaniu to doskonała rekompensata :P
I nie ma w tym grama kpiny... za to mamy zamiar wprowadzić hossę nowych informacji. AŻ WAM SIĘ ODECHCE ;) Nie mogłabym zapomnieć o tym jak niezmiernie nam miło, że pytaliście się co się z nami dzieje. Kiedy nowy post. Kiedy powrócimy z zaświatów. Otóż jesteśmy! Można by załatwić to marketingowo i powrócić na Zaduszki... ale tyle czasu, tyle czasu... Zbyt długo. Także teraz Justyna jak za dawnych czasów napisze, że jestem nielogiczna. Co ewidentnie oznaczać będzie come back ;) 

JUSTYNA: Phi, a właśnie, że nic nie napiszę. Puszczajmy już tego posta w świat! :)