PATRYCJA: Zacznę od tego że cierpię dziś na totalny brak poczucia humoru. Mogłabym rzec , że jestem jego definicją, kwintesencją bycia nie w sosie. Ale dziś nie o sosie, ale jednak w kręgach kuchenno - wyczynowych.
Zacznę od tego że kiedy wchodzę do kuchni, wszystkie sprzęty i produkty spożywcze zawierają pakt ,, na trzy-cztery wszystkie wysypujemy się z torebek/pojemników i upadamy na podłogę!''.
To nie takie łatwe lubić gotować kiedy świat sprzeciwia się tobie w każdym aspekcie. Jedyny ,,pozytywny'' jest taki, że mogę zjeść 2 tony serników a ludzie w MPK nadal będą szeptać - ,,ta to na pewno się odchudza. Przecież żeby żyć trzeba jeść...itd.''
No właśnie sernik.
Kiedy piekłam go po raz pierwszy jedyną katastrofą było to, że papier ze spodu pod wpływem masy serowej wypłynął w środek ciasta. Dzięki czemu miałam papierowy przekładaniec. Nie specjalnie mnie to zaskoczyło. Losie złośliwy - to było zbyt słabe żeby mnie złamać.
Jestem jedną z tych osób mało uważnych, za dużo myśli na daną chwilę. Dzięki czemu ostatnio jedliśmy mielone obtaczane w kaszy mannie zamiast bułce tartej. Albo zawijańce z ciasta francuskiego które okazało się spodem do pizzy.
Rozwlekam się... wróćmy do sernika.
Stało się piekłam ciasto z aparatem w dłoni... i o dziwo nie wpadł mi do żadnej miski. Nie upiekłam go i nie polukrowałam.
Tak się składało, że tego dnia mieliśmy opić kolejny rok w mojej metryce. I wszystko było by super gdyby nie to, ze tego zacnego dnia, zaraz po tym jak umyłam głowę i miałam udać się na zakupy wyłączyli prąd na 5h. Także siedziałam sama, z mokrym włosem, po ciemku i na dodatek zaatakował mnie robak którego hoduje G. na pożywkę dla skorpiona. Ale z sernikiem zdążyłam przed zamachem na cywilizację w moim bloku.
Zacznę od tego że kiedy wchodzę do kuchni, wszystkie sprzęty i produkty spożywcze zawierają pakt ,, na trzy-cztery wszystkie wysypujemy się z torebek/pojemników i upadamy na podłogę!''.
To nie takie łatwe lubić gotować kiedy świat sprzeciwia się tobie w każdym aspekcie. Jedyny ,,pozytywny'' jest taki, że mogę zjeść 2 tony serników a ludzie w MPK nadal będą szeptać - ,,ta to na pewno się odchudza. Przecież żeby żyć trzeba jeść...itd.''
No właśnie sernik.
Kiedy piekłam go po raz pierwszy jedyną katastrofą było to, że papier ze spodu pod wpływem masy serowej wypłynął w środek ciasta. Dzięki czemu miałam papierowy przekładaniec. Nie specjalnie mnie to zaskoczyło. Losie złośliwy - to było zbyt słabe żeby mnie złamać.
Jestem jedną z tych osób mało uważnych, za dużo myśli na daną chwilę. Dzięki czemu ostatnio jedliśmy mielone obtaczane w kaszy mannie zamiast bułce tartej. Albo zawijańce z ciasta francuskiego które okazało się spodem do pizzy.
Rozwlekam się... wróćmy do sernika.
Stało się piekłam ciasto z aparatem w dłoni... i o dziwo nie wpadł mi do żadnej miski. Nie upiekłam go i nie polukrowałam.
Tak się składało, że tego dnia mieliśmy opić kolejny rok w mojej metryce. I wszystko było by super gdyby nie to, ze tego zacnego dnia, zaraz po tym jak umyłam głowę i miałam udać się na zakupy wyłączyli prąd na 5h. Także siedziałam sama, z mokrym włosem, po ciemku i na dodatek zaatakował mnie robak którego hoduje G. na pożywkę dla skorpiona. Ale z sernikiem zdążyłam przed zamachem na cywilizację w moim bloku.
http://www.mojewypieki.com/przepis/sernik-marmurkowy
Trochę go przeinaczyłam :
Spód brownie:
- 50 g masła
- 40 g gorzkiej czekolady, połamanej na drobne kawałki
- pół szklanki drobnego cukru do wypieków ja dałam puder
- 1 duże jajko, w temperaturze pokojowej
- 50 g mąki pszennej
- siekane orzechy
Zasada jest prosta. Czekoladę rozpuszczamy z masłem co widać na niezwykle urokliwym zdjęciu powyżej ;] Następnie odstawiamy. Resztę, czyli jajko i cukier ubijamy na puszystość jak to mawia Pascal. (suchanczers)
Gdyby ktoś nie wiedział jak ubić jajka mikserem, zdjęcie powyżej :].
Po ubiciu dodajemy rozpuszczoną czekoladę oraz orzechy. Przelewamy do tortownicy (ja mam 22 cm średnicy) i pieczemy 15 minut w 170ºC.
A teraz jak sprawić aby spód z papierem po upieczeniu nie wypłynął wam w środek masy serowej? I żebyście nie musieli jeść papieru jak ja ostatnio?
Upieczony spód, stygnie sobie i czeka aż skończymy masę serową i zdemolujemy kuchnię.
Masa serowa: (wszystkie produkty w temperaturze pokojowej)
- 500 g twarogu półtłustego lub tłustego, zmielonego
- 250 g serka mascarpone
- 3 jajka
- 1 puszka mleka skondensowanego niesłodzonego (ok. 400 g)
- 1 łyżeczka syropu z płatków róży
- 1 łyżka mąki ziemniaczanej
- 120 g czekolady gorzkiej lub mlecznej, roztopionej w kąpieli wodnej
- 3/4 szklanki cukru pudru
Co w efekcie wygląda tak.
Pieczemy w kąpieli wodnej w 150ºC przez około 80 minut bez termoobiegu!. Na dole naczynie żaroodporne z wodą, która paruje i jest pysznie w efekcie.
Polewa śmietankowa:
- pół szklanki kwaśnej śmietany 18%
- 1 łyżka cukru pudru
Posypujemy kakao i orzeszkami siekanymi. TADAMMM ;)
Środek...No cóż, zdjęcie środka pozostawia trochę do życzenia, ale w końcu miałam urodziny. I moja motoryka była już mocno zachwiana ;)
Na szczęście smakowało, chyba? ;)
To był post z serii - Gotuj z Patrycją i jej demonami :] Justyna co ty na to?
JUSTYNA: A ja na to: co to jest u licha "suchanczers"?! :p Jeszcze nie spotkałam się z takim określeniem. Nie zakumałam też do końca myku z tym spodem i papierem ;> Sernik wygląda pysznie... wiesz, to chyba dzięki cudownym właściwościom tortownicy... hmm... czyżbyś dostała ją ode mnie? :p Szkoda, że cierpisz dziś na brak poczucia humoru, ja wyjątkowo humor mam wyśmienity, bo pierwszą połowę dnia spędziłam na miłych ploteczkach w Konfiturze... może jestem monotematyczna, ale uwielbiam to miejsce za ten niezobowiązujący klimat i pyszną kawę (tak! najlepszą kawę w Krakowie robię ja, a oni są na drugim miejscu tuż za mną :p).
PATRYCJA: Kochana moja kluseczko, suchanczers - to suchar, że nie śmieszne, że żal ;).
A tortownica hmmm, owszem dostałam od ciebie tortownicę ALE TEFLONOWANĄ :D co oznacza ze to nie ta ;) skleroza nie boli :D. Z papierem chodzi o to że trzeba zrobić tak żeby spód zamknąć w taki sposób żeby naciągnąć na niego papier i zatrzasnąć, a następnie wyciąć wystające resztki. Ach i co jest w szklankach?
JUSTYNA: To czemu nie pieczesz w tortownicy ode mnie?! :p W szklankach są resztki latte... ;)
PATRYCJA: Dlatego że ta od Ciebie jest za duża.
Jak przyjadę do Ciebie to pójdziemy do tej Konfitury ! na konfitury ;)
AAAA SERNIK!!! JESTEM MANIAKIEM SERNIKA!!!
OdpowiedzUsuńNiestety nie było mi dane nigdy spróbować Twojego dzieła ale mam nadzieję,że kiedyś nadejdzie ten moment bo wygląda bardzo apetycznie :)
Spokojnie, będzie ci dane ;) :* P/
OdpowiedzUsuńMiłe przedpołudnie - mmm, potraktuję to jako komplement - dzięki ;)
OdpowiedzUsuńCo do kawy i miejsca - podtrzymuję - kawa wyśmienita, łagodna, delikatna, a miejsce rozkoszne, świetne meble, nastrojowa, idealnie dobrana do miejsca muzyka i najważniejsze - uroczy i czarujący Kelner :D Sernik Patrycji idealnie współgrałby z tą kawą! Przepis intrygujący - pobieram :) A czy to pieczenie w kąpieli wodnej jest konieczne? Nie można tak.. normalnie upiec? /Phf.
Mniam :) Wygląda smakowicie :)
OdpowiedzUsuńBył psze-psze-pyszny :*
OdpowiedzUsuń;) P./
OdpowiedzUsuń