poniedziałek, 18 marca 2013

"Poradnik pozytywnego myślenia"


Cofamy się w czasie o dwa tygodnie: 

JUSTYNA: Poniedziałek jest zawsze moim dniem wolnym, czym odstaję od reszty społeczeństwa, które poniedziałku szczerze nienawidzi. Miło ze strony Kina pod Baranami, że to właśnie w ten dzień tygodnia można zakupić tańsze bilety, bo i tak mój budżet jest ostatnio mocno nadszarpnięty przez obsesyjne chodzenie do kina. Tym   razem skuszona wieloma nominacjami do Oscarów, wygraną Jeniffer Lawrence i słodkim pysiem Bradleya Coopera wybrałam się na "Poradnik pozytywnego myślenia". 
Każdy z nas na swój sposób jest świrem. Nie każdy jednak potrafi się z tym pogodzić i zasłania się różnymi maskami ;) I tak właśnie jest z Patem, głównym bohaterem filmu, który walczy ze swoimi demonami po tym jak rozstał się z żoną i trafił do szpitala psychiatrycznego. Kiedy wychodzi na wolność, całe swoje życie przyporządkowuje wymazaniu z pamięci negatywnych wspomnień i kierując się pozytywną filozofię całe swoje życie sprowadza do jednego celu - odzyskania miłości żony. Na drodze staje mu jednak tajemnicze dziewczę, imieniem Tiffany. Mroczna, tajemnicza i problematyczna wkracza nieproszona w jego życie, za wszelką cenę starając się stać jego częścią. I wu wtrącić muszę, że nie bardzo mi to pasi, że Lawrence dostała Oscara za tę rolę. Z pewnością zagrała nieźle, ale nie znakomicie. Z tej dwójki to raczej Cooper był niesamowity, bo szaleństwo jego bohatera malowało się w jego oczach, a Lawrence robiła tylko miny obrażonej, ponurej dziewczynki. Jaki finał miała ta historia? To dość oczywiste i to jest właśnie największą wadą tego filmu - hollywoodzkie zakończenie. Miło jednak było zobaczyć miłosną historię w mniej cukierkowej oprawie niż zwykle. Miło było też popatrzeć na Roberta de Niro, który już stał się wyglądem bardzo dziadkowy, ale w tym wypadku jest jak z winem - im starsze tym lepsze (chociaż scena w której płacze, była odrobinę żenująca). 

Powiem tyle: Bradley, I love you!

 

PATRYCJA: Tak się żałośnie składa że moje ostatnie kulturalne podrygi odnosiły się jedynie do czytania książki w autobusie, w trakcie drogi do pracy. A jedyny film jaki obejrzałam przez ostatni miesiąc, to nawet nie film tylko jakiś serial kryminalny przed snem...a raczej utratą przytomności zaraz po wtarabanieniu się na łóżko. Ale przysięgam sobie że pójdę na ten film, choćby sama bo G. ciągnie na ,,Drogówkę''. A mnie jakoś chyba średnio, przynajmniej nie w tym momencie. Bo jego  posępny klimat mógłby mnie zgnieść psychicznie. A wracając do w/w filmu samo streszczenie fabuły sprawia że chcę się na to iść! lubię takie pocieszne historie z nutką dramaturgii ( ale to ocenie jak obejrzę ;)). No i Jeniffer Lawrence ;) 
A ponadto zaznaczę że najbardziej na świecie lubię oglądać dramaty z wątkiem mocno emocjonalnym ( miłoście, czułoście, wściekłoście) Bo nie ma to jak porządnie wypłakać się na filmie! Ogólnie jestem chyba psychiczną masochistką...ale tylko czasami. ;)

4 komentarze:

  1. Skoro poniedziałki masz wolne, muszę dowiedzieć się gdzie cię odnaleźć i zająć twój czas. Wydaje mi się że dzień w twoim towarzystwie Justyno to było by wyjątkowe przeżycie!
    Piotr

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż, spłonęłam wirtualnym rumieńcem na widok tak miłych słów i jest mi niezmiernie miło drogi Piotrze ;) / J.

    OdpowiedzUsuń
  3. Film nie powala ale warto obejrzeć. Polecam!

    OdpowiedzUsuń