wtorek, 23 kwietnia 2013

PAPIEROWA PASJA




PATRYCJA: Mamy dziś Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. Z mojej  perspektywy wypadało by coś na ten temat. Zresztą pewnie nie tylko mojej, w końcu książki, teksty, gramatyka i poprawna pisownia to konik Justyny :).
Zastanawiałam się którą książkę wybrać, która będzie najbardziej odpowiednia do tego posta. Oczywistym jest że mój zdrowy rozsądek w korespondencji z moim zafascynowaniem, nie dał rady wybrać jednej pozycji. Dlatego opowiem dziś o dwóch, ale w mocnym skrócie żeby was nie znużyć ;).

Na początek najodpowiedniejszy wydaje mi się ,, DOM Z PAPIERU'' Carlos Maria Dominguez.


Krótkie, urokliwe opowiadanie w którym książka jest głównym bohaterem. Zarówno jej fizyczność, jak i wartość treści które możemy w niej odnaleźć. 
Historia o osobach które poświęciły swoje życie książkom. O osobach które książki doprowadziły do szaleństwa, ale także o prawdziwej przygodzie dzięki której odkrywamy co mogą one znaczyć dla innych.
Cienka bo tylko sto-jedenaście stron, marginesy z oddechem, brązowy druk. Miło ja wziąć w dłoń i przeczytać przy kawie za jednym zamachem. Bo umówmy się cegła to nie jest ;). Ale jest o tym jak z książek można zrobić prawdziwe cegły, zbudować z nich dom i znaleźć schronienie. Nie tylko mentalne ale takie prawdziwe, fizyczne. Polecam, zwłaszcza dziś :)


   Mała próbka ;)


Przejdźmy dalej. Ostatnio przeczytana.

„Żyję od ponad tysiąca lat. Umierałem wiele razy.
Rodziłem się i umierałem wiele razy, w wielu miejscach.
Nigdy nie miałem dzieci i nigdy się nie zestarzałem. (…) Widziałem piękno niezliczonych postaciach. Zakochałem się i moja miłość trwa nadal. Raz zabiłem ukochaną kobietę, umierałem za nią wiele razy, lecz nic mi jeszcze z tego nie przyszło. Ciągle jej szukam. Ciągle ją pamiętam. Noszę w sobie nadzieję, że pewnego dnia ona też mnie sobie przypomni.” 



Taki opis widnieje na odwrocie książki ,, Nigdy i na zawsze'' Ann Brashares. Kiedy weszłam do swojej ulubionej księgarni, gdzie kasa przecieka mi przez palce jak woda. Okładka szybko przykuła moją uwagę, gdy przeczytałam ten opis oraz pierwsze 4 strony, stwierdziłam że nie pozostaje mi nic innego jak kupić.
Nie wiem dlaczego ale „Żyję od ponad tysiąca lat. Umierałem wiele razy.'' Zrobiło na mnie największe wrażenie, to jakby kwintesencja fabuły.
Zacznę od tego, że jest to książka o miłości która trwa ponad czasem. Jednak już na samym początku zaznaczam, że nie jest ona przepełniona banałami i infantylnymi opisami, lepkimi jak wata cukrowa w dłoniach 4latki ;). 
Dobrym pomysłem jest przenikanie się wątków z przeszłości oraz teraźniejszości. Ponieważ  moi drodzy czytelnicy główny bohater Daniel, ma niezwykły dar. Otóż nie czaruje, nie jest wilkołakiem ani krwiopijcą w pelerynie. Posiada on pamięć wsteczną, a konkretniej pamięta swoje poprzednie wcielenia. I tak się niefortunnie składa że w jednym z pierwszych wcieleń około 520 r.n.e będąc żołnierzem, nieumyślnie podpalił dom w którym mieszkała ONA. Niestety ONA spłonęła. 
Tutaj zaczyna się cała historia. Daniel stara się ją odnaleźć w każdym swoim życiu, ale nie jest to łatwe. Często nie widzi jej nawet 400 lat. A kiedy nareszcie ją spotyka ma ona albo 4 lata, albo 60 lat. Przy czym on akurat jest młodzieniaszkiem. Zdarza się też że umiera chwilę po tym jak ją odnajduje, ewentualnie jest żoną jego brata. Nie jest łatwo, zwłaszcza że ONA NIE PAMIĘTA. Jednak los sprawia że raz na jakiś czas trafiają na siebie i jego w tym głowa aby tę szanse dobrze wykorzystać.
Podobają mi się opisy żyć Daniela. Ukazanie szczegółów czasów starożytnych i tych  postępujących po nich. Ciekawy jest punkt widzenia Daniela kiedy w czasach współczesnych wraca w miejsca w których żył kilkaset lat temu. 
Koniec jest zaskakujący, nie jestem pewna czy na to liczyłam. Pozostawia duży niedosyt. Ale może właśnie to sprawia że tak mocno zapadł mi w pamięć?
Zdecydowanie polecam :) 


Na sam koniec mały smaczek. 
A może -  na sam koniec weźmy głęboki oddech - to lepsze wprowadzenie?
Dla maniaków zapachu świeżo drukowanej książki, stworzono coś specjalnego.


Połączenie współpracy trzech postaci. Wydawcy, kreatora mody oraz perfumiarza. 

( Pomysł  na „Paper Passion” powstał już w 1997 roku, kiedy projektant mody a zarazem miłośnik książek, Karl Lagerfeld, poprosił Steidla o wydrukowanie dla prasy książek o wprowadzanym właśnie na rynek zapachu perfum („Jako”). Podczas premiery książki zostały umieszczone na siedzeniach zaproszonych gości, ale Steidl odradzał takie rozwiązanie, ponieważ silna woń świeżo drukowanego papieru – jego zdaniem – mogła się źle kojarzyć podczas uruchomiania nowej marki perfum. Wówczas Lagerfeld, którego osobista biblioteka liczy podobno 300 tysięcy książek, powiedział: „Zapach świeżo wydrukowanej książki to najlepsze perfumy na świecie.” )


Tak właśnie powstały perfumy o zapachu świeżo drukowanego papieru. Wyobrażacie sobie pachnieć jak nowo oprawiona książka. Ciekawe czy to przyciąga inteligentów? A może po prostu ktoś mógłby pomyśleć że pracujesz w drukarni? ;)
 Muszę sprawdzić czy te perfumy są dostępne u nas na rynku, warto je powąchać. Choćby z czystej ciekawości. Póki co pozostaje mi wsadzić nos w moje jeszcze nie przeczytane, czekające na półce :D.


Chcielibyście wejść w ich posiadanie? Ja jestem zdecydowanie za! :)
Zresztą taki zapach Unisex  zamówić można już za :

      Paper Passion 
     
UK £68.00 £47.60
US $98.00 $68.60
EC €85.00 €59.50




9 komentarzy:

  1. Zaintrygowały mnie te perfumy,więc postanowiłam trochę poszperać na ich temat :P Zauważyłam tam m.in to,że 50ml kosztuje 380zł co absolutnie nie jest na moją kieszeń nawet gdybym chciała je przetestować :P ale znalazłam również próbki,które można zamówić na tej oto stronie ---> http://www.galilu.pl/paper-passion-perfume-50ml

    Muszę stwierdzić,że ciekawy był również opis tych oto perfum ;) ,,... pachnie na początku ostro...Przypomina też trociny wyprażone na saharyjskim słońcu i starą szmatę wywieszoną na płocie w czterdziestostopniowym upale obok rozwalającej się drewnianej chałupy.'' ,,...później Paper Passion zaczyna pachnieć kuchnią.To żywcem rosół gotowany na wielkiej ilości świeżych warzyw i na tłustym, soczystym mięsie. Z dodatkiem Maggi. Może to dziwne, ale mnie się to podoba. Tym bardziej, że wyczuwam też woń gazu, zapalniczki i krzemienia'' ,,Jeszcze dalej pojawia się woń gazety, ale nie Newsweek'a (mój zapachowy numer 1). To bardziej jakaś gazeta codzienna. Może Wyborcza? W każdym razie czuć tu ten papier i sporo tuszu.'' no i ciekawy komentarz jednego z obserwatorów i najwidoczniej osoby,która miała styczność z tymi perfumami: ,,Zawiodłem się i to bardzo. Nie wiem jakie książki w życiu czytał Geze ale z tych co ja przeczytałem żadna tak nie pachniała. Bardzo swobodna interpretacja tematu. Zapach przeciętny, podobny do pierwszej serii Molecules Shoena ale je nie dorównuje.
    P.S. Paradoksalnie zapach bardziej mi się kojarzy z rozgrzanym czytnikiem e-booków niż papierową książką (nawet taką prosto z drukarni pachnąca farbą)'' Dziękuje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że aż tak cię to zaintrygowało:)
    Powiem szczerze że opis ,,Przypomina też trociny wyprażone na saharyjskim słońcu i starą szmatę wywieszoną na płocie w czterdziestostopniowym upale obok rozwalającej się drewnianej chałupy.'' sprawia że jakoś moja wielka chęć posiadania zmalała. Jednak na próbkę warto się skusić, czemu nie? :P

    Pozdrawiam P./

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie,próbkę zawsze można kupić,chociażby dlatego,że ma mniejszą cenę niż cały flakon ;)(tak wiem wychodzę trochę na materialistkę) ale szczerze za taką sumę wolałabym kupić perfumy znanych projektantów takich jak Armani czy Gucci.Gdybym jednak została kiedyś posiadaczką perfum Paper Passion (bo np. mój M będzie miał taki kaprys i kupi mi na urodziny) to wydaje mi się,że te perfumy w moim posiadaniu by były jedynie edycją kolekcjonerską niż perfumami których będę codziennie używać bo nie widzi mi się pachnieć: ,,wyprażonymi trocinami'' , ,,starą szmatą w czterdziestostopniowym upale'' , ,,gazem zapalniczki i krzemieniem'' , ,,rosołem z dodatkiem Maggi'' czy jak to napisał jeden z komentatorów ,,rozgrzanym czytnikiem e-booków''.
    Oczywiście rozumiem,że każdy gust zapachowy jest inny ale wyciągając wnioski z opisów to wydaje mi się,że dużo osób chętnych nie ma na nie...ale skoro nadal są w sprzedaży...hmm...nie wiem co o tym myśleć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie jakoś kompletnie przeszło. Pachnieć Maggi...fuuuuj nie cierpię Maggi ;) P./

      Usuń
  4. Fajny post dziewczyny. Jestem fanem :) K

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze wiedzieć, że są jeszcze ludzie którzy lubią czytać. Bo zaczynałam wątpić.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam zapach świeżej gazety!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. fajnie piszecie

    OdpowiedzUsuń