środa, 6 lutego 2013

Kupiłam Cosmopolitan. I co?

JUSTYNA: I teraz się wstydzę, że ktoś zobaczy, że to czytam. Dlatego jak tylko mogę, zasłaniam okładkę i trzymam współpasażerów na dystans, tak żeby przypadkiem ktoś nie zerknął mi przez ramię.

Od dłuższego czasu kupuję tylko jedną gazetę o bardzo okrojonej tematyce, która ukazuje się co dwa miesiące.  Stałam w zimnej, dworcowej hali i pomyślałam, że może dla odmiany sprawdzę co tam ciekawego w damskich czasopismach. Przed półką z w/w przeżyłam chwile wahania, chciałam koniecznie kupić tę najgłupszą. Miałam dylemat, mój wzrok ślizgał się po okładkach, przebierałam z nogi na nogę, wstydząc się, że ktokolwiek pomyśli, że czytam takie szmatławce. Przypomniało mi się, że kiedyś wpadł mi w ręce Cosmopolitan i doszłam do wniosku, że spełni moje oczekiwania. Odżałowałam 5,99. Na okładce była Leighton Meester. To wniosło u mnie złudną nadzieję, że może nie będzie tak źle, w końcu kiedyś byłam fanką „Plotkary” ;)

Z zapałem zabrałam się do przeglądania gazety, żywiąc nadzieję, że poprawiła się jakość i dobór tematów. Zapał minął już po przewertowaniu reklam. Czyli na 4 stronie. „Wszystko jest jak było, nic się nie zmieniło” zaśpiewałam sobie w myślach niepasującą do tematu piosenkę Weronki i próbowałam zagłębić się w lekturze. Oto niektóre tematy:
Na pierwszy ogień wywiad z Leighton Meester. Nuda, nuda, nuda. Nic ciekawego, czego nie znalazłabym w sieci. O jakże jestem zdziwiona takim obrotem sprawy. Pod wywiadem żenujący COSMOQUIZ wypełniony przez aktorkę. Leighton, już Cię nie lubię.
„Hello Mr. Grey” – sesja sexy modelek w sexy bieliźnie. Temat przewodni  to trylogia o Greyu. Patrząc na tę gazetę, to nazwisko przywodzi mi na myśl jednak kogoś innego. Słynną wśród mężczyzn aktorkę.
„Jak zamienić swój związek w kosmiczną relację” – autorki nazywają spełnioną miłość „miłością epicką” i dają porady, co zrobić żeby utrzymać ogień w związku. Odleciałam w kosmos i uśmiałam się epicko.
„Chwila dla Ciebie” – to było zdecydowanie najlepsze. „Zostałaś sama na weekend? To jeszcze nie znaczy, że nie możesz się dobrze bawić…” i podane 25 opisów różnych kobiet w jaki sposób lubią się masturbować. Nie jestem pruderyjna, ale czy to właśnie chciałabym przeczytać za 5,99?
Z reszty tematów, kolejne śmiechu warte to: „Gdy boski facet mówi o obie: moja nowa dziewczyna”, „Co jest teraz sexy”, „Cętki – ultramodny deseń, który budzi zwierzęce instynkty” oraz „Co zrobić, żeby on nie wymknął się z twojej sieci”.

Podsumowując: nic nie zmieniło się od ery, kiedy czytywałam pisemka dla nastolatek. To jest wersja dla dorosłych dziewczynek, ale zasady te same: jak poderwać chłopaka, jak nie stracić chłopaka, 1001 pozycji na jedną noc, kosmetyki, ciuszki, gadżeciki, ploteczki, a wszystko zwieńczone horoskopem w stylu: „w tym miesiącu będziesz przewrażliwiona, pomyśl o tym, żeby pić mniej kawy”.

Jak dla mnie strata czasu i strata pieniędzy. Kto to kupuje? Czy jest coś dobrego, co można powiedzieć o tego typu czasopismach?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz