niedziela, 10 marca 2013

Bardzo kobiecy Dzień Kobiet

JUSTYNA: Oddałam w ostatnich dniach stery w ręce Patrycji starając się trzymać z daleka od komputera, po to żeby przerwać monotonię, która ostatnio mi towarzyszyła, czyli praca -> komputer -> spać -> praca -> komputer itd. Z okazji dnia kobiet, korzystając przy okazji z promocji, postanowiłam wybrać się do kosmetyczki na mikrodermabrazję. Tym, którzy jeszcze nie byli gorąco polecam. Zabieg, mam wrażenie, dający lepsze efekty niż oczyszczanie, a przy tym całkiem przyjemny. Z okazji Dnia Kobiet, zamiast 120 zł, zapłaciłam 80. Moją kosmetyczkę poleciła mi koleżanka, jestem zadowolona z usług, a na dodatek mam do niej tylko parę kroków. Przy okazji dowiedziałam się też (Pat, słuchaj uważnie!), że większość salonów wycofuje się z oferty mikrodermabrazji korundowej na rzecz diamentowej, z powodu najnowszych wyników badań, które wykazały rakotwórcze działanie tej substancji. Gdyby kogoś zastanawiało, to tak wygląda aparat do mikro:


Kolejnym punktem programu, było zahaczenie o mój ulubiony sklep z ubraniami, w którym kupuję NOWE rzeczy z H&M w dużo niższych cenach. Właściwie są to produkty no name, mają poucinane metki z nazwą firmy, albo przekreślony markerem znaczek H&M... ;) Ostatnio kupiłam tam świetne spodnie za 35 zł oraz marynarkę w tej samej cenie. Nie było nowej dostawy, więc zasmucona wróciłam do domu. Niestety nazajutrz pod wpływem narastającego ciśnienia na zakup jakiegoś nowego ciucha wybrałam się po zajęciach do galerii, skąd wyszłam uboższa o 200 zł, ale za to bogatsza o kolejną parę spodni oraz trzy bluzki. Wszystko w moim ulubionym, zielonym kolorze. Teraz mogę cała ubrać się na zielono, przywdziać również moje okulary i przedstawiać się jako żaba Monika. 



Najbardziej oczekiwanym tego dnia wydarzeniem było wyjście do kina na przedpremierowy pokaz francuskiej komedii "Wspaniała" w Kinie pod Baranami. W rolach głównych Romain Duris, którego uwielbiam za rolę w "Heartbreaker. Licencja na uwodzenie" oraz Déborah François, której nie mam przyjemności kojarzyć, pewnie dlatego, że nie jestem zagorzałą fanką francuskiego kina. Film opowiada o dziewczynie z małego miasteczka, która marzy o posadzie sekretarki. Za pomocą swojego niewątpliwego wdzięku, przekonuje właściciela firmy ubezpieczeniowej, żeby ją zatrudnił. Okazuje się, że jako sekretarka jest wyjątkowo niezdarna, ale swój brak kompetencji rekompensuje szybkim pisaniem na maszynie, więc pracodawca stawia jej warunek: nie zwolni jej jeśli weźmie udział w konkursie szybkiego pisania. Dziewczyna wprowadza się do jego pięknego, wielkiego domu, gdzie wieczorami intensywnie ćwiczy pisanie pod okiem swojego trenera, którym naturalnie jest owy pracodawca. Sama historia jest banalna, bo oczywiście z czasem zaczyna wygrywać konkursy, zakochuje się z nim, kiedy już prawie są ze sobą, on stawia jej dobro ponad uczucie i odchodzi, co daje jej możliwości większego rozwoju. Staje się sławna, bogata a przed nią szansa na wygraną w międzynarodowym konkursie. Wszystko to podane jest w oprawie klimatu lat 50 i kończy się happy endem. Nie są to wyżyny sztuki filmowej, ale niewątpliwie jest to perełka wśród morza zalewającej kina tandety. Polecam paniom. Panom polecam jeśli chcą się przypodobać swojej Pani ;)







To był Dzień Kobiet, więc w bardzo kobiecy sposób postanowiłyśmy zgrzeszyć pysznymi racuchami w małej knajpce na naszym osiedlu. Nazywa się Konfitura i uwielbiam tam przebywać ze względu na przyjazną, domową atmosferę. Sala nie jest duża, ale przytulna. Ta przytulność wynika z połączenia pomarańczowego koloru ścian z mebelkami po babci. Jak to określili znajomi: "taki Kazimierz na Ruczaju". Nie bardzo się z tym zgadzam, bo w przeciwieństwie do większości kazimierzowskich knajp w Konfiturze jest czysto, schludnie i bardzo na poziomie, jest kącik z zabawkami dla dzieci, a na regale leżą książki, które umilą czas każdemu, kto zjawi się w knajpce w pojedynkę. Kiedy tam wpadłyśmy, okazało się, że wieczór poświęcony jest nauce tanga i miałyśmy przyjemność obserwować pląsające na środku sali pary, które próbowały opanować choć podstawy techniki. Jedzenie jest pyszne i niedrogie. Olbrzymia porcja racuchów na sosie waniliowym z konfiturą malinową kosztuje 12 złotych. Polecam też smażone lody (8 zł), pierogi (10 zł) i placki ziemniaczane (10 zł). Niezwykłym atutem jest Pan Kelner, który potrafi rozruszać każde towarzystwo i rozbawić do łez ;)

Konfitura
Roberta Jahody 2
Kraków




Pat, przyjedź w końcu do mnie to się wybierzemy! Ach, i kochana nie wiem jak inni ale akurat ja jestem żywo zainteresowana praktyczną stroną Twojej pracy przy renowacji i chętnie poczytam o tym jak to się właściwie robi ;)
PS. Gratuluję łowów w drogerii :p

Na koniec z dedykacją dla wszystkich kobiet od Macieja Maleńczuka ;)





PATRYCJA: No powiem ci że poszalałaś;). Jeżeli chodzi o film to widząc oprawę, już wiem że pójdę! lubię takie klimaty. Nawet jeśli są niewymagające. Jakby to powiedziała moja koleżanka ,, takie rubaszne maszynistki, jest dobrze''. 
Jeżeli chodzi o korund...hmmm myślę że fajki są bardziej rakotwórcze a mimo to nie myślisz o tym kiedy po nie sięgasz :] Zresztą co w tym świecie nie jest rakotwórcze, chorobotwórcze, śmierciotwórcze? Jesteśmy nafaszerowani chemią jak kaczki śrutem po odstrzale. Także nie zniechęciłaś mnie :)! I tak kiedyś zemrzemy, ale przynajmniej z gładką powłoką ;)

3 komentarze:

  1. Ale miałaś przyjemny dzień:) Na pewno charakteryzacja i stroje w filmie musiały być czarujące! - też przepadam za takim klimatem!:) Mnie też zabierz do tej Konfitury!/Phf.

    OdpowiedzUsuń
  2. "mój ulubiony sklep z ubraniami, w którym kupuję NOWE rzeczy z H&M w dużo niższych cenach."
    Co to za sklep? Gdzie on się dokładnie znajduje w Krakowie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, czy wyjawiać tę tajemnicę bo będzie mniej dla mnie ;) To jest mały szmateks przy Kobierzyńskiej, tuż koło stacji paliw. Ostrzegam jednak, że można nie trafić w dobry moment, bo towar nie przychodzi regularnie i nie zawsze jest to rzut akurat z H&M, a wtedy na wieszakach wiszą tylko stare portki, kurtki, bluzki ;) Z nowych, markowych rzeczy udało mi się już kupić tam kilka bluzek, tunik, sukienek, jedne spodnie i żakiet. W mojej rodzinnej miejscowości rok temu jeszcze były dwa sklepu, które dysponowały też takim towarem i też kupiłam kilka sukienek i żakiet :) Te same produkty widziałam później na wyprzedaży w H&M, ale były zdecydowanie droższe. Przykładowe ceny w moim sklepie: bluzka 20 zł, żakiet 35 zł, spodnie 35 zł, sukienka 30 zł (dwa miesiące wcześniej przymierzałam tę samą w galerii, kosztowała 120 zł), tuniki 25-35 zł. Pozdrawiam! J.

    OdpowiedzUsuń